Obiektywizm w sztuce nie istnieje - ekskluzywny wywiad z naszym ekspertem Dariuszem Kaletą, artystą malarzem, specjalnie dla Portalu Ludzi Sztuki

- Od wielu lat jesteś niekwestionowanym ekspertem w dziedzinie współczesnego malarstwa. Sam jesteś twórcą, szefujesz miejskiej Galerii Sztuki Współczesnej, aktywnie działasz w grupach artystycznych, wystawiasz w Polsce i poza nią. Twoje prace są w kolekcjach prywatnych, jak też są prezentowane w różnych ważnych instytucjach publicznych. W tym roku znalazłeś się w prestiżowym rankingu „Kompas sztuki” dziennika „Rzeczpospolita” wśród setki najważniejszych i najlepiej sprzedających się współczesnych polskich artystów. Przyjmij gratulację od Portalu Ludzi Sztuki i jednocześnie zaproszenie do roli naszego eksperta.

- Dziękuję i oczywiście przyjmuję zaproszenie.  Czuję się zaszczycony, podobnie jak jestem zaszczycony swoją obecnością w rankingu Rzeczpospolitej. Gazeta od ośmiu lat zbiera oceny z ponad siedemdziesięciu galerii sztuki w Polsce – galerii państwowych i prywatnych. Każda z nich typuje dziesięć nazwisk godnych zauważenia, ważnych dla polskiej sztuki, najbardziej wartościowych, uznanych i  wzbudzających zainteresowanie publiczności oraz kolekcjonerów w danym roku. Jest to ranking skupiający polskich artystów tworzących od 1945 roku do czasów nam obecnych, tych żyjących i tych, których wśród nas już nie ma, ale wciąż są obecni artystycznie. Pokazuje też pewne trendy obecne w naszej sztuce. Ranking obejmuje całe spectrum polskiej twórczości - od malarstwa, aż po działania artystyczne. Zostałem zauważony i doceniony. Tym bardziej jest dla mnie to ważne, ponieważ lista zdominowana jest przez przedstawicieli awangardy, a tylko nieliczną grupę stanowią współcześni malarze klasyczni. Do tej zaś ostatniej grupy ja siebie zaliczam.

- Zdziwiłbym się, gdyby na tej liście w tym roku zabrakłoby Ciebie. Na swoje sukcesy tak naprawdę ciężko pracujesz od blisko 30  lat, a ostatni rok – nie boję się tego powiedzieć – to twój rok. Na twoje wystawy przychodzi po kilka tysięcy ludzi, co obecnie jest rzadkością w galeriach.

- Uważam, że system wyłaniania osób do rankingu nie do końca jest zbieżny z dokonaniami artystów dla polskiej historii sztuki i tego co oni, tak naprawdę wnieśli do niej. Słyszę często pytania o obiektywizm tej listy. Obiektywizm w sztuce nie istnieje, zawsze mamy do czynienia z subiektywizmem. Na pewno są to oceny subiektywne, ale można je przełożyć na naszą rzeczywistość. Jest to bardzo cenna rzecz, choć uważam że ranking powinien zostać poszerzony. Możliwość dokonywania oceny  powinny mieć także domy akcyjne, wydawcy i portale sztuki, najwięksi prywatni kolekcjonerzy oraz środowiska twórcze. Martwi mnie fakt, że tacy nasi doskonali twórcy jak Jerzy Duda – Gracz czy też Franciszek Starowieyski są tu notowani dość nisko.

- Na liście, jak sam zauważyłeś, mało jest artystów nawiązujących do malarskiej tradycji warsztatowej. Nowoczesność jest na topie?

- Rzecz jest w tym, aby w polskich galeriach było tak jak w największych galeriach świata. Tam obok sztuki nowoczesnej pokazywani są artyści współcześni nawiązujący do tradycji. Tradycja, ciągłość pewnej myśli artystyczno - rzemieślniczo – technologicznej, powoduje wyodrębnienie wielkich szkół malarstwa tj. rosyjska szkoła malarstwa czy  francuska szkoła malarstwa. Zwróć uwagę na amerykańską szkołę malarstwa, którą przez 60 lat odtwarzano w dobie wielkiej nawałnicy awangardy. I się udało. Odtworzono warsztat mistrzów XIX-wiecznych i dziś Amerykanie królują jeśli chodzi o portret, sceny rodzajowe, wielką kulturę wykonania.

- Wielka kultura malarstwa klasycznego przecież nie przeszkadza w nowoczesnych eksperymentach.

- Oczywiście, że nie. Tylko u nas to się wszystko miesza i myli… Mało jest krytyków, którzy nie boją się wystąpić przeciwko zalewającej nas taniej awangardzie. Łatwiej skrytykować wielkich mistrzów, powiedzieć, że to nie jest już modne. Wypływa to z tego, że krytycy wychowali się na awangardzie i nie znają klasycyzmu. A publiczność nie rozumie wielu nowoczesnych działań artystycznych. Edukacja kulturalna naszego społeczeństwa trwa, ale nie przynosi zbyt dużych efektów. Obserwuję obecnie, że w Polsce wzmacnia się jedną nogę czyli sztukę awangardową, kosztem sztuki klasycznej. Wzmacnia się nowoczesność kosztem współczesności. Mamy arytmię w polskiej sztuce. Jedna noga jest rozrośnięta do rozmiarów nogi słonia, a druga jest cienka jak nogi Pinokio. Mój Boże, jak więc nasza sztuka ma dobrze kroczyć… Uważam, że te dwie tendencje w sztuce muszą być równorzędne. Krytyka powinna poznać narzędzia malarstwa klasycznego, a krytycy specjalizujący się w klasycznej sztuce, winni dobrze poznać awangardę. Proszę pamiętać, że są artyści – tacy jak mistrz Picasso – którzy czuli czy czują się bardzo dobrze i w klasycznej sztuce, i w awangardzie. Co wtedy ma powiedzieć  jeden czy drugi krytyk? W Polsce mamy mierne autorytety w sztuce. To nie autorytety, ale celebryci.   A ci celebryci na polskim polu sztuki zaczynają coraz głośniej się wypowiadać. Oni nie mówią o sztuce, jej wartościach, technice, ale czy w dobrym tonie warto mieć w kolekcji to czy też inne nazwisko. Malarstwo dobre, jest po prostu malarstwem dobrym, i tyle.

- Jesteś przeciwny promocji artystów awangardowych, artystów nowoczesnych?

- Różnorodność gatunków stanowi o bogactwie. U nas się o tym zapomina. To są moje spostrzeżenia, nie tylko jako artysty, ale też jako szefa Galerii Sztuki Współczesnej. Ja wystawiam i malarstwo klasyczne, i awangardę, podobnie jak kilka innych galerii w Polsce. Część z galerii skupia się jednak tylko i wyłącznie na awangardzie, nie pokazując widzom innych  rodzajów sztuki. Przy tym wypowiadam się za kompetencją ludzi zajmujących się sztuką. Nie wolno krytykować artysty tylko dlatego, że maluje on umięśnionych ludzi lub nagie kobiety. Używając takich narzędzi, każdą twórczość można sprowadzić do parteru. Nie wypowiadajmy się na temat pewnych rzeczy w sztuce. Mogą one być dla nas obce, ale nie od razu złe. Zapewne z jakichś korzeni się wyłoniły i coś symbolizują. Polscy krytycy obśmiewają artystów, na których wystawy przychodzi po 300 tysięcy ludzi. Coś tu więc nie gra. A z drugiej strony – krytycy chwalą coś, co ludzie nie potrafią zrozumieć. Sztuka nowoczesna jest sztuką inną. Ma swoich odbiorców i szanujmy tych odbiorców. Jestem jednak przeciwny komercji w sztuce i stawiam wysokie wymagania. Dbajmy o rynek sztuki, dajmy szansę każdemu, kto ma coś do powiedzenia i nie odrzucajmy starych wartości. Bo to tak jakbyśmy odrzucali etykę pionową – tam gwałt jest złem i tyle. A w etyce równoległej, którą preferują krytycy sztuki nowoczesnej, gwałt już nie jest czym złym, tylko formą ekspresji. Możemy na różne tematy polemizować, ale są wartości ponadczasowe. Sądzę, że ten trend szybko się zmieni, bo musi się zmienić. Już otwiera się linia w polskiej sztuce zmierzająca do normalności, gdzie sztuka rozkwita. Spójrzmy na Francję, Stany Zjednoczone, Włochy… Awangarda tam też jest, ale np. we Włoszech triumfy zaczyna święcić ktoś taki jak Roberto Ferii wzorujący się na sztuce Caravaggio, artystach baroku oraz romantyzmu. Ten chłopak ma nieco ponad trzydzieści lat, a osiągnął już pozycję niemal porównywalną do gwiazdy rockowej. Ludzie uwielbiają jego malarstwo. A my w Polsce – próbujemy obciąć lewą ręką rękę prawą… Moi drodzy, obydwie ręce polskiej sztuce są potrzebne.

- Swoje prace utrzymujesz w nurcie…

- Pracuję w nurcie austriackiego malarza, i obecnie miliardera, Ernsta Fuchsa, który kilkadziesiąt lat temu wymyślił i stworzył realizm fantastyczny. W jego pracach jest secesja, ekspresjonizm oraz malarstwo klasyczne.  Co oznacza termin realizm fantastyczny, realizm magiczny? Korzeni definicyjnych - moim zdaniem - trzeba szukać w literaturze iberoamerykańskiej, a w sztuce malarstwa jest to pewnego rodzaju postawa twórcza. Chodzi tu o określoną kreację artystyczną, ikonograficzną, która to korzysta z dorobku warsztatowego dawnych wieków aż do czasów współczesnych. Realizm magiczny wchłonął dawne obrazowanie, a więc alegorie, symbolizm, surrealizm oraz fantasy. Tu dzieją się niesamowite rzeczy – np. lewitują miasta, pojawiają się niespotykane zjawiska czy stwory. Zwykły portret czy martwa natura zostają przepełnione niesamowitą tajemniczością, tajemnym nastrojem. Sama atmosfera otaczająca obraz wprowadza nas w świat magii. Niektórzy artyści posługują się tym nastrojem na kanwie neosurrealizmu i neosymbolizmu. Moja sztuka zaś wywodzi się z naszego malarstwa narodowego, czyli symbolizmu epoki Młodej Polski.

- Dlaczego nie skupiłeś się wprost na tradycjach malarzy narodowych?

- Moje pokolenie wychowało się bez internetu, bez komputerów, na tzw. oryginałach. My oglądaliśmy wielkie wystawy romantyczne w galeriach, jeździliśmy do muzeum, ucząc się warsztatu kopiowaliśmy wielkich mistrzów. W połowie lat osiemdziesiątych już wiedzieliśmy jednak, że tamta ikonografia jest przestarzała. Jej środki artystyczne nam odpowiadały, czuliśmy, że mamy coś w nich do powiedzenia. Wtedy zaczęliśmy jako artyści kombinować, próbując stworzyć coś nowego. Z końcem lat osiemdziesiątych nagle przyszło rozczarowanie. Trafiły do nas zachodnie wydawnictwa i z nich dowiedzieliśmy się, że to co dla nas wydawało się takie nowatorskie w Polsce, na zachodzie istnieje przynajmniej od dwudziestu lat. Nowa alegoria, nowy symbolizm już istniał. To było dla nas bolesnym zaskoczeniem, ale zarazem radością. Uzasadnieniem tego, co my robimy.  Utwierdziło, że warto dalej pracować w tym nurcie i doskonalić się.

- Jak dzisiaj wygląda twój warsztat?

- W codziennej pracy korzystam z modeli współczesnych, na ogół sam wykonuję dokumentację zdjęciową, studia przygotowawcze rysunkowe do obrazów i pokazuję tematy, które mnie nurtują. Opieram się na mitologii judeochrześcijańskiej i mitologii antycznej. Opieram się na pewnych archetypach. W moich pracach widać wpływ psychologii Carla Gustava Junga i jego pojęcia archetypów jako wewnętrznych sił i problemów, które ze sobą niesie ludzkość. Mamy tu np. kompleks Edypa czy też ofiary Abrahama. To może zabrzmieć banalnie, ale ja w swych pracach na nowo odczytałem te mity. Dla mnie ważna jest tkanka malarska, jej przepływ, napięcie płaszczyzny obrazu. Dla mnie ważne są takie subtelności  jak na określonej płaszczyźnie zachowują się elementy zgromadzonej faktury, jej szorstkość, chropowatość, czy jest ona półpłynna, czy nadlewana, jak to relacjonuje pomiędzy warstwami kryjącymi, ale nie fakturowymi, jak one się mają do warstw półkryjących czy do przetarć, jak się mają do laserunku i czy laserunki są wykonane w sposób matowy czy też w sposób błyszczący. I obojętnie czy to jest realizm, czy też abstrakcja. Kiedyś wszystko odmierzano, były przestrzegane pewne proporcje. Dzisiaj malarstwo opiera się na intuicji malarza. I, oczywiście, malarz tę intuicję w swej twórczości musi mieć. Musi jednak pamiętać, że istnieją pewne odwieczne zasady i należy jest respektować, np. złoty podział w kompozycji. Te aksjomaty artystyczne twórca musi nosić w sobie. Proszę pamiętać, że tkanka malarska jest podstawą czystego malarstwa.

- Sama forma artyzmu jest pretekstem do dalszych rozgrywek twórczych…

-  Ja potrzebuję jednej określonej formy, zaś ktoś inny może jej w ogóle nie potrzebować. Forma, moim zdaniem, jest już kwestią osobowości każdego z twórców. Niektórzy moi koledzy malują obecnie w formie bardzo manualnej, ich obrazy są fotorealistyczne, wręcz hiperfotorealistyczne. Ten ich manualizm aż publiczność zmraża. Obraz wygląda jeszcze lepiej niż zdjęcie, lecz nie ma tam głębi i ekspresji. A przecież liczy się ekspresja wewnętrzna, wyraz artystyczny, pełna wypowiedź artysty. Czy obraz będzie machnięty szerokim pędzlem w pięć minut, czy też robiony na warstwach przez parę miesięcy, jeśli tej ekspresji nie ma w nim, to on nie istnieje. Przyznam, że do takich wniosków dochodzę po latach twórczości, ponadto od ponad trzydziestu lat zajmuje się technologią malarstwa i temat ten jest mi szczególnie bliski. U wielkich  mistrzów mamy czyste wartości malarskie, a że posługują się oni przy tym jeszcze doskonałą formą realistyczną to podkreśla tylko ich kunszt. Tam jest bogactwo. Tym można się delektować, smakować to. Czyta się to kawałek po kawałeczku. Rembrandt, Rubens, Velasquez … Jeśli ktoś widzi u Rubensa tylko gołe kobiety, a nie widzi jak on malował, to ja od razu czuję smutek.

-  A może nie ma w naszym społeczeństwie potrzeby delektowania się malarstwem? Dziś nie mamy czasu na siedzenie w galerii lub w domu przed obrazem i smakowania go po kawałeczku.

- Muszę powiedzieć wszystkim moim kolegom i koleżankom artystom malarzom, zwłaszcza młodym, że my tak naprawdę nie tworzymy dla siebie. My tworzymy dla tych, co nadejdą. Dla tych, co jeszcze się nie narodzili. Oczywiście, jesteśmy wśród żyjących, w naszej epoce, oni nasze obrazy oglądają, publiczność jest naszym obecnym zwierciadłem, ale….  Kultura jest przede wszystkim duchowym językiem ludzkości, poprzez który ludzkość się przejawia. W kulturze każda epoka się przegląda, ale ważne jest to, co po nas zostaje. Tak naprawdę będą nas oceniać ci, którzy dopiero się urodzą, którzy dopiero nadejdą. Każdy z twórców, na swój własny sposób, powinien tworzyć sztukę ponadczasową.

- Tworzysz sztukę ponadczasową?

- Moja twórczość jest dla mnie przygodą artystyczną całego mojego życia. Nie liczy się, ile namaluję obrazów, jak je namaluję, ale sam fakt bycia artystą, fakt bycia twórcą, fakt bycia malarzem, fakt bycia człowiekiem sztuki - czyni mnie człowiekiem szczęśliwym! Tego też życzę wszystkim uczestnikom portalu ludzi sztuki.

- Wielu naszych użytkowników to ludzie młodzi, początkujący twórcy… Z czym chciałbyś się z nimi podzielić?

- Moje przesłanie do młodych artystów… Słuchajcie moi drodzy…  Dzisiaj wielką pokusą jest bycie od razu znanym i sławnym. Prawem młodości jest tak myśleć, jest to naturalne. Ale sława jest – niestety – czymś bardzo zwiewnym i łudzącym. Sława jest takim mirażem wysysającym i wypalającym człowieka wewnętrznie. Sukces to ciężka praca i tylko dzięki niej oraz swoim wartościom zajmiecie należne wam pozycje. Nie róbcie wszystkiego, skupcie się na własnej energii i skierujcie ją na wybrane dziedziny sztuki. Korzystajcie z przypadków, ze spotkań z ludźmi, którzy mogą otworzyć przed wami salony i najlepsze galerie. Pamiętajcie jednak o wielkiej pokorze wobec dawnych mistrzów, wobec własnej twórczości.  Kochajcie i cencie błędy, które popełniacie i miejcie ich świadomość. Świadomość własnych błędów jest krokiem ku doskonałości. Nie wymuszajcie na innych, żeby Was doceniali. Przyglądajcie się temu co robicie. Sam oglądam swoje prace sprzed lat i dziwię się, jak mogłem wtedy w tak beznadziejny sposób malować. To było dwadzieścia lat temu, a wtedy byłem zachwycony sobą i swoją twórczością. Może pokora przychodzi z wiekiem, ale… Oprzyjcie się na autorytetach, dużo oglądajcie, szukajcie ekspertów, ważcie krytykę. Dużo się uczcie. Uznanie w sztuce to nie jest tort, z którego każdy bierze kawałek i dla Was w pewnym momencie może go zabraknąć. Uznanie w sztuce to wielka arena, na której odbywają się igrzyska, w których bierzemy udział. Jedni z nas są tu w pierwszych rzędach, inni siedzą z tyłu... Nie każdy musi być na przedzie, ważne jest jednak to, aby na tej arenie w ogóle być, uczestniczyć w tych igrzyskach, brać w nich udział... Wsłuchajcie się w swój wewnętrzny głos estetyczny. Mogą Was wszyscy chwalić, ale jeśli Wy wiecie, że coś zrobiliście źle, to samych siebie nie oszukacie. Bądźcie wierni sobie w tym, co robicie.

- Dziękuję za rozmowę i zapraszamy wszystkich do portalu ludzi sztuki. Ekspertem w dziedzinie obraz jest od dziś Dariusz Kaleta.

Rozmawiał: Mirosław Szczeglik

Zdjęcie: archiwum artysty

Dodaj komentarz

Komentarze (0)

Zaloguj się aby dodać komentarz. Nie masz konta? Zarejestruj się.